Pierwsze kroki na oddziale szpitalnym

Udostępnij:

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem termin „farmacja kliniczna”, a było to (o ile dobrze pamiętam) na przełomie 3. i 4. roku studiów, pomyślałem, że bardzo chciałbym zająć się właśnie tą tematyką i z nią związać swoją ścieżkę zawodową. Moje wyobrażenie na temat farmacji klinicznej w Polsce szybko zostało zweryfikowane i przekonałem się, że w Polsce jest to prawie w 100% teorią, ale równie szybko powiedziałem sobie, że trzeba to zmienić. Skoro w innych państwach farmaceuta kliniczny jest nieodłączną częścią oddziału szpitalnego, to dlaczego nie może być tak w Polsce.

Po wielu próbach „wejścia“ na oddział, które wiązały się z wyrzeczeniami – w tym ze zmianą miejsca pracy, udało się uzyskać zgodę, aby rozpocząć swoją aktywność. Oczywiście po dokładnym przedstawieniu planu działania (problem, cele, spodziewane efekty itp.). Nie można pójść na oddział szpitalny bez konkretnego (na początek niezbyt obszernego) planu działania, bo tam raczej nikt nie da wytycznych na temat tego, co robić, czym się zająć i jak rozwiązywać napotkane trudności. Na początku może być nawet tak, że mało kto będzie zainteresowany naszą obecnością. Recepta wydaje się prosta – należy zapoznać się z oddziałem, z jego problemami – przede wszystkim tymi z zakresu farmakoterapii pacjentów hospitalizowanych i w tym wszystkim znaleźć przestrzeń do działania i poprzez to wykazać (mierzalnie) konieczność obecności farmaceuty na oddziale szpitalnym i w procesie leczenia pacjenta.

Już pierwszego dnia na oddziale szpitalnym rzeczywistość „brutalnie“ zweryfikowała moje wyobrażenie. Podczas odpraw i wizyt lekarskich przy łóżkach pacjentów zostałem zarzucony olbrzymią ilością pytań, które dotyczyły: interakcji między lekami, farmakokinetyki leków, możliwości łączenia ze sobą różnych leków, ich dawkowania (dawki początkowe i dawki maksymalne), możliwości dzielenia/kruszenia stałych postaci leków i podawania ich w formie zawiesin lub roztworów pacjentom żywionym dożołądkowo lub dojelitowo, na przykład przez zgłębnik (sondę). Najtrudniejsze było to, że wiele pytań tego rodzaju padało przy łóżku pacjenta – lekarze nie czekali z nimi do odprawy. W tym miejscu chciałem wspomnieć o jednej z ważniejszych rzeczy związanej z pracą na oddziale szpitalnym. Jeśli nie znam odpowiedzi na pytanie zadane przez lekarza, to nie ukrywam tego – mówię zwyczajnie „nie posiadam takiej wiedzy, ale sprawdzę wszystko i przedstawię najlepsze rozwiązanie“.

Wiedza, którą przekazuję lekarzom na oddziale szpitalnym, kształtuje mój wizerunek jako farmaceuty, a zatem przekazywane informacje muszą być pewne – chodzi przecież o zdrowie i życie ludzkie.

Już po kilku dniach uczestnictwa w obchodach i odprawach zdałem sobie sprawę z własnych braków w zakresie wiedzy klinicznej, którą od razu zacząłem uzupełniać i poszerzać, aby móc swobodnie rozmawiać z lekarzami i przede wszystkim rozumieć wszystko, czego dotyczą rozmowy w pokoju lekarskim. Wyjście z apteki na oddział szpitalny wiąże się z dużą ilością dodatkowych obowiązków, które bardzo często wymagają poświęcenia prywatnego czasu (tego po godzinach pracy), a proces związany z uzupełnianiem braków z zakresu wiedzy klinicznej jest długi i musi być intensywny. Myślę jednak, że upór i wizja tego, że farmacja kliniczna w Polsce będzie wyglądać w niedalekiej przyszłości tak, jak farmacja kliniczna w ośrodkach zagranicznych, wystarczą do tego, aby przezwyciężyć wszystkie trudności i już teraz zacząć działać.


Autor:
mgr farm. Adrian Bryła
Katedra Farmakodynamiki, Zakład Wstępnych Badań
Farmakologicznych, Wydział Farmaceutyczny CMUJ w Krakowie
Szpital Specjalistyczny im. Ludwika Rydygiera w Krakowie

Artykuł pochodzi z 2 numeru dodatku tematycznego Lideo: „Farmaceuta na oddziale wsparciem mądrego leczenia. Polska vs. Świat” do kwartalnika „Farmakoekonomika Szpitalna”